Jedlnia


Jedlnia  51°27’49.7″N+21°21’39.0″E 

Forsownymi marszami oddziały Jankowskiego i kapitana Zieliń­skiego z Podlasia posuwały się w Sandomierskie, w okolice, gdzie znajdowały się większe zrzeszenia powstańców. Przez Kuflew, Stoczek, Goszczyce, Podzamcze idąc, przeprawiły się przez Wisłę, maszerując ku lasom kozienickim.Pomiędzy Jedlnią a Brzuzą marsz ich wstrzymany został ruchami dwóch kolumn z Radomia i Białobrzegów. Pierwszy spotkał się z powstańcami Meller-Zakomelski, idący od Warszawy z 3 rotami piechoty, artylerią i jazdą. Aczkolwiek słabszy liczebnie Zieliński, dowodzący oddziałami, przygotował się do stanowczego oporu. Strzelcy przywitali ogniem piechotę moskiewską, która ze swej strony odpowiedziała rzę­sistym ogniem rotowym a następnie, zawiadomiona o niewielkiej liczbie przeciwnika, usiłowała wtargnąć do lasu, ażeby cały oddział otoczyć.Wtedy kosynierzy i strzelcy po trzykroć z bagnetem i kosami w ręku rzucając się na tłumy nieprzyjaciela, w zupełności go odparli. Wedle zebranych informacji,moskali poległo przeszło 70, między nimi 5 oficerów, powstańców padło 16 z kilkoma dobitymi na placu, lżej 
ranionych było 5. W walce tej odznaczył się między innymi kapitan Kar  który dowodząc kosynierami, własną ręką położył dowódcę szwadronu dragonów i 4 szeregowców i lubo ranny, z pola bitwy do samego końca nie schodził. W łupach dostało się powstańcom dwadzieścia kilka sztućców oraz 8 koni dragońskich.

Styczniowa noc w Jedlni, która znalazła takie podsumowanie w książce Bitwa i potyczki 1863/64 ,,22.01.1863 r.  Jedlnia. O godzinie drugiej w nocy Narcyz Figetti na czele 140 ludzi napadł na czwartą kompanię 2-go pułku saperów, stojącą w Jedlni. Napad powiódł się powstańcom: zabili 9 ludzi, zranili 11, w tym dowodzącego kapitana Witkowskiego, połowę rozbroili a reszta pod dowództwem podoficera zdołała umknąć (Stanisław Zieliński, Rapperswile 1903) związał wieś z nazwiskiem pułkownika Dionizego Czachwoskiego. Chociaż nie dowodził atakiem to jednak powitano go w Wąchocku tryumfalnie jako zwycięskiego przywódcę, a powstańców z Jedlni wcielono do II batalionu, którym dowodził.
To on po ucieczce Langiewicza do Krakowa, podtrzymał powstanie w Sandomierskim, a kolejne zwycięstwa, mimo braku przygotowania wojskowego, że jego żołnierska gwiazda świeciła coraz jaśniejszym blaskiem.

Wszystko zmieniło się kiedy 16 czerwca unikając carskich oddziałów przekroczył granicę Galicji. Kiedy ,,…do kąpieli w stawie ściągnął koszulę, obecnych zdumiał widok jego wynędzniałego ciała pokrytego śladami ukąszeń wszy i paru czyraków” (W. Dąbrowski Postanie Styczniowe w puszczy kozienickiej Warszawa 1974).
Wyrzucony na środek krakowskiej sceny, z lasu, prosto od obozowego ogniska, osmalony prochowym ogniem. Żądał nie słów a czynów. Nie mógł się rozeznać w subtelnościach organizacji, nie rozumiał, czemu mają służyć niespieszne procedury, przedpokoje dla oczekujących.. Chciał widzieć broń, sformowane oddziały, pomocy dla walczących. Niczym ość urażał zadufanych w sobie, mnożących się po kawiarniach bohaterów i politykierów. Towarzyszyły mu szepty, kuluarowe rozmowy, odwrócone plecy. Wystarczy byle rachmistrz, by wykazać, na co idą pieniądze organizacji. Wspierano wątpliwe wyprawy, źle przygotowane przedsięwzięcia prowadzone przez kiepskich, ale ugodowych przywódców… Oto uproszczony rachunek-przełom kwietnia i maja-cztery wyekwipowane i uzbrojone oddziały pobite zaraz po przekroczeniu granicy zaboru. Stracony czas, broń oddana prawie bez walki. Na tym tle groteskowo wygląda, szykowna z wielkim nakładem środków i wielkim zadęciem wyprawy gen. .Jordana. Zacytujemy opis zamieszczony przez W .Dąbrowskiego ,,Nastąpiła ona dnia 20 czerwca, przy czym gen. Jordan przekroczył granicę w dwu zgrupowaniach. Pierwsze z 400 żołnierzy poprowadził sam, drugie z 300 Dunajewskich. Powstańcy byli dobrze wyekwipowani i uzbrojeni w karabiny z bagnetami, ale do ładunków zapomniano im wydać kapiszony. Oba zgrupowania tegoż samego dnia rozbite zostały pod Komorowem i Gacami chroniąc się w rozsypce do Galicji. Tam zaś ci, co nie rzucili broni oddali ją Austryjakom ‘’ .
Czachowski, jakże mógł czuć się wśród nich, oni też nie potrafili go ścierpieć. Jeśli mieli sumienie. Dlatego to właśnie przez drzwiami prowizorycznej kwatery Czachowskiego u ojców Pijarów stają dwaj chłopi z puszczy kozienickiej. Trudna droga do Krakowa. Miasto wielkie jak puszcza, puszcza niebezpieczna niczym miasto. Skąd pochodzili chłopscy emisariusze. Z Jedlni, może Czarnej, Policznej czy Ursynowa. Chcieli walczyć, wystawiali pięć tysięcy chłopskich żołnierzy byle stanął nad nimi, na ich czele Czachowski. Musimy w to uwierzyć. Spotkamy ich 18 sierpnia w oddziale Eminowicza wracających z Krakowa. Inna sprawa czy uwierzył Czachowski. Znał puszcze, znał chłopów .A przecież nigdy tu nie wrócił. Zastawił niczyją ,pozwolił, by wypaliła się ta chłopska miłość ku ojczyźnie w oderwanych porywach.
Złamał Czachowskiego Kraków. Tego nawet wróg nie potrafi. Czachowski wyszedł na spotkanie śmierci. A śmierć przybrała imię Miszy Assiejewa, kaukaskiego górala, który zaciągnąwszy się do rosyjskiego wojska w celu rozpoznania sił powstania udał dezertera i przyłączył się do oddziału Kononowicza. W jej oczy pierwszy raz patrzył Czachowski rankiem 30 maja we wsi Zagożdżon. Grożąc czerkiesowi bronią żądał informacji o miejscu obozowania oddziału. To był pierwsza odsłona, w której stanęli raz pierwszy przeciw sobie, obaj jednakowo dumni i odważni.
Druga odsłona ma miejsce w listopadzie, pięć miesięcy później po klęsce pod Jurkowicami. Po niej wszyscy odwrócili się od Czachowskiego, który postanowił rachunek win spłacić swoim życiem. Szukał śmierci. Ale to śmierć znalazła jego. Misza Assajew teraz już po drugiej stronie jako porucznik nawrócony ,nawet awansowany na dowódcę lotnego rosyjskiego oddziału tropi buntowników, przebiega puszczę śladami powstańców. Na pierwsza wieść o Czachowskim porzuca marsz na Puławy. Brawurowo, z zaskoczenia zaatakował liczniejszy powstańczy oddział pod Krępą. Około dwu kilometrów dalej leżał Wierzchowiska, gdzie mieszkała córka Czachowskiego. Nie są jasne szczegóły tego starcia, sami uczestnicy tych zdarzeń podają sprzeczne relacje. My ograniczamy się do przekazu Męcińskiego, jego adiutanta ,,W starciu tym Czachowski jechał przy mnie, paru naszych i kilku moskali zwaliło się z koni, nasze i dragańskie szeregi łamały się i mieszały ”. Walczyliśmy w grupach po 2, 3, 4 ścinając się z sobą. Czachowski z zimną krwią strzelał do dragonów z rewolweru. Dostałem cięcie w głowę. Dzielny Wink rozpłatał głowę jakiemuś oficerowi, a kiedy ten zwalił się z konia, usłyszeliśmy trąbkę sygnałową. Moskale wycofali się z utarczki. W pełnym galopie, już nie atakując a opędzając się tylko skręcili jedni w prawo, drudzy w lewo i na jakie 200-300 kroków od nas zaczęli się formować ,odsłaniając nas na całym froncie zdążającej w pełnym biegu piechocie, która już pozeskakiwała z wozów (…) byłem przy 
Czachowskim dowodząc broniącymi go. Wtem koń jego dostał postrzał i zwalił się w biegu.(..)Przyjęliśmy tę nawałnicę ostatkiem strzałów, lancami, pałaszami, czym kto miał. Ale i tak niedługo zmasakrowali nas, wszystko trwało zaledwie parę minut. Mimo nawoływań Assiejewa, aby brać żywcem ,dragoni formalnie, rozsiekali Czachwskiego „.
Był to 6 listopada 1863 roku, według Przyborowskiego pierwszy cios, który ugodził pułkownika zadał Assiejew. Także po śmierci spotkał Czachowskiego szczególny zaszczyt, jego zwłoki kazał gen. Uszakow wystawić na widok publiczny. Pochowano go nocą z 9 na 10 listopada na cmentarzu w Bukównie.
Wielu było tych, którzy próbowali pomniejszyć jego zasługi, oskarżali go o zdradę, tchórzostwo. Ich kłamliwe świadectwo trafiło na podatny grunt, trwa do dzisiaj.

58 dni, które wstrząsnęły powstaniem Czy rzeczywiście ? Jeśli nawet to jednak nie odmieniły jego losów Ale czy jeden człowiek mógł losy powstania odmienić. Choćby nawet miał siłę i odwagę herosów.
Na pewno są to dni te dni, które zbudowały legendę Czachowskiego. A wstrząsnęły puszczą i jej mieszkańcami. Także Jedlnia, choć tyle razy w tym okresie Czachowski o tę wieś zawadził, 6 czerwca, kiedy to wykonać kazał wyrok na zdrajcy, a ze dwa razy mijał wieś przechodząc w pobliżu przez Czarną.. Ten okres powstania od 15 kwietnia 1863 zaczyna się jakże okazałym wydarzeniem. Nominacją Czachowskiego na naczelnika wojennego województwa sandomierskiego.
Jak to wyglądało od strony kulis .Oto jak sprawy widział Oskar Awyede ,,W Sandomierskiem początkowo naznaczyliśmy Rochebrunda ,a po jego usunięciu w następstwie sporów z Jordanem nie można było nie oddać godności naczelnika wojennego jak nieodpowiedniemu do tego stanowiska, lecz działającemu z rzadką stanowczością charakteru Czachowskiemu”. Dlatego ten jedyny działający nieprzerwanie od wybuchu powstania przywódca jest określony jako tak nieodpowiedni kandydat. Czy spowodował to jego sukces, czy niechęć do udziału w rozgrywkach politycznych .A może brak solidnego przygotowania wojskowego czynił z niego wątpliwej jakości przywódcę. Czy zaakceptowali tę nominację już reakcje były podobne choć jako ludzie mieli różne charaktery .A przecież to nie była sejmowa debata. To prawomocna decyzja Rządu Narodowego, którą usłyszeli wprost z ust komisarza nadzwyczajnego ,Stanisława Jarmunda. Protesty ,wzburzenie jak podczas wiecowej burdy. Czy tak reagują oficerowie odpowiedzialni za powodzenie sprawy od której los kraju zależy. W obliczu zbliżających się z trzech stron: Radomia, Opatowa, Staszowa rosyjskich wojsk. To pierwszy z trudnych 58 dni.
I pierwsze trudne decyzje Czachowskiego jako naczelnika wojennego. Bo 16 kwietnia tu w Grabowcu, mimo, że zwycięstwo powstańców jest prawi pewne, Czachowski odstępuje od bitwy.
By ochronić miejscową ludność od represji. I bez względu na to, pod czyim wpływem, takie decyzje podjął miejscowych mieszczan czy komisarz Jarmunda. który miał wydać zakaz podejmowana bitwy, odpowiedzialność spada tylko na niego. A przekłada się na rozgoryczenie podkomendnych.
I mimo całej kurtuazji wywołuje represje wśród cywilnych mieszkańców Grabowca. Konsekwencją tych zdarzeń jest ultimatum wprost na ręce rosyjskiego naczelnika Uszakowa .,,Kolegi” Uszakowa.
Z zapowiedzią równie nierycerskiego traktowania jeńców rosyjskich ludności .I co może w tym najdziwniejsze, tak bardzo jak słowa ,,kolega” nie poruszają Uszakowa przegrane, bitwy, liczba zabitych żołnierzy. To jedno niewinne słowo ma wywoływać wściekłość. To nie koniec problemów.
Tej nocy Gryliński z oddziałem porzuca Czachowskiego. Potajemnie opuszcza obozowisko. Nazywa tchórzem. Za ten brak dyscypliny tak zwykle nierychliwy los, tym razem śpiesznie wymierza karę. Bo to Grylińskiego oddział zostaje rozbity w bitwie pod Brodami 18 kwietnia. Cierpi na tym narodowa sprawa, marnuje się powstańcza krew. Znów temat jedności i płynącej z niej siły zyskuje aktualność. Na krótko.
Uszakow rozpoczyna wielkie polowanie. Każda potyczka, każdy przemarsz oddziałów idzie na konto Czachowskiego. I mimo, że swoi go nie chcieli uznać za naczelnika powstańczego widzi w nim wróg. Dziwne los koleje. Ale może to wróg ma lepsze rozeznanie, trafniej ocenia sytuację.
Wymieńmy tylko niektórych graczy biorących udział w tej nagonce: kolumna wojska pułkownika Ernrotha, kolumna generała majora Czengierego z Kielc, oddział generała Meller -Zakomelskiego z Warszawy, generał Radena. Z Piotrkowa.
Siły tych generałów, ogrom żołnierza jak na jednego buntownika. Raz po raz zaciągali sidła, próbowali osaczyć oddział. Żelaza zatrzaskiwały się z ogromną siła, puste, buntownicy omijali pułapki. Jeśli wymienimy tylko większe bitwy pomijając drobniejsze starcia: Stefanków, Boria, Jeziorko. Rzeczników, Radzanów, Bobrze, tylko bitwę pod Rzeczniowem z nich można uznać za przegraną, pozostałe pięć za zwycięskie dla partii Czachowskiego. A i w tej przegranej to nie wódz zawiódł. Ostatnia bitwa pod Bobrzą , choć wygrana kończy się sygnałem do rozsypki, wydany w lesie pod Ratajami. Na 162 karabiny zliczono tylko 150 ładunków, choćby po jednym pocisku zabrakło dla każdego strzelca.
Jest 11 czerwca. Dzień ostatni w tym obrocie fortuny.
Historia zatoczyła koło, wprowadzając pod koniec na scenę aktorów od których zaczęła się ta powstańcza epopeja. Jakby odświętne, dla wielkiego finału .Oto 3 czerwca podczas postoju w Koszarach Iłżeckich przybywa Czachowskiego z Galicji oddział kawalerii pod dowództwem majora Figettiego. Tego,który w nocy 22 na 23 stycznia wstawił się udanym atakiem na rotę saperów w Jedlni. ,,Oddział składający się z 36 jeźdźców, był doskonale wyekwipowany. Kawalerzyści byli uzbrojeni w karabiny belgijskie ,lance, szable i pistolety .Umundurowani byli w amarantowe jedwabne koszule, kurtki i spodnie granatowe, palone buty z ostrogami i wysokie amarantowe ułanki”.
Trzy dni po podłączeniu z Czachowskim Figetti defiluje w Jedlni.Wieś ponownie ogląda swoich bohaterów. 
I wkrótce się upomni o nich w dalekim Krakowie.
Ale tym razem koło fortuny zacznie się obracać wstecz.

www.poszukiwania.pl

youtube

© 2024 Szlak Powstańczy 1863 . Powered by WordPress. Theme by Viva Themes.

By continuing to use the site, you agree to the use of cookies. more information

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close